Aktualności
Tyle uzysku ile nacisku. - Felieton z wrześniowego OPM
link do artykułu: https://opm.elamed.pl/aktualny-numer
oraz jego treść poniżej:
„Tyle uzysku ile nacisku” – takie właśnie hasło można usłyszeć wśród działaczy związkowych i chyba każdy wie, co ono oznacza: bez zorganizowanego nacisku na pracodawcę pracownicy nie mają co liczyć na podwyżki ani na poprawę warunków pracy. Hasło to niezupełnie odpowiada prawdzie, bo w wielu gałęziach gospodarki, zwłaszcza tam, gdzie panują rzeczywiste warunki rynkowe, pracodawcy sami z siebie zabiegają o (dobrych) pracowników i starają się ich zatrzymać dobrymi pensjami i odpowiednimi warunkami pracy. Hasło to jednak jest prawdziwe w tych dziedzinach, które „z natury rzeczy” ( a właściwie wskutek decyzji politycznych) są stale deficytowe i nie podlegają mechanizmom rynkowym. Z pewnością obowiązuje ono w publicznej ochronie zdrowia.
Wszystkie podwyżki wynagrodzeń pracowników publicznej ochrony zdrowia w Polsce w XXI wieku następowały po okresach „nacisku” (i to gwałtownego) organizowanego przez związki zawodowe. Tak było z „podwyżką 203” w roku 2001, która była efektem protestów OZZPiP, podobnie z 30% podwyżką z roku 2006, przyznaną w wyniku strajku OZZL oraz z podwyżkami (dla lekarzy) w roku 2007. Ostatnie podwyżki dla pielęgniarek tzw. „Zembalowe” oraz podwyżki dla ratowników (nie do końca zrealizowane) to również efekt protestów. Nie inaczej było z lekarzami rezydentami, którzy najpierw protestem głodowym a następnie wypowiedzeniami klauzuli opt-out skłonili ministra Szumowskiego do podpisania odpowiedniego porozumienia „podwyżkowego” w lutym br. Teraz protesty zapowiadają centrale związkowe skupiające głównie pracowników niemedycznych zatrudnionych w ochronie zdrowia.
Taki sposób regulacji wynagrodzeń w służbie zdrowia nie jest dobrym rozwiązaniem – ani dla pracowników, ani dla szpitali, ani dla pacjentów. Rodzi ciągle niepokój społeczny, który destabilizuje i tak niełatwą sytuację placówek medycznych i wywołuje dodatkowy lęk u pacjentów. Dlatego rację mają NSZZ Solidarność i OPZZ, kiedy apelują do Premiera RP o rozwiązanie problemu w postaci zawarcia swego rodzaju „umowy społecznej”, regulującej w sposób trwały i sprawiedliwy warunki pracy i wynagradzania personelu medycznego i niemedycznego zatrudnionego w publicznej ochronie zdrowia. Podobny apel wystosował też OZZL.
Rządzący bronią się przed przyjęciem takiego rozwiązania i robią to nieprzypadkowo. Problem wynagrodzeń nie jest bowiem jakimś autonomicznym problemem publicznej ochrony zdrowia, który można rozwiązać bez zmian w innych elementach systemu. Naciskając zatem na trwałą poprawę wynagrodzeń pracowniczych, naciskamy – de facto – na korzystną reformę całego systemu opieki zdrowotnej. Uświadomił mi to 20 lat temu wysokiej rangi urzędnik z Ministerstwa Zdrowia z czasów, gdy wiceministrem był mój kolega z łamów OPM dr Krzysztof Kuszewski. Trwały wówczas przygotowania do wprowadzenia powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego i każdy protest płacowy w ochronie zdrowia powodował – jak to określił ów urzędnik - „nagłe przyspieszenie prac nad reformą”.
Takiego przyspieszenia potrzebujemy też dzisiaj. Gołym okiem widać bowiem, że czas półśrodków i doraźnego łatania dziur już się kończy. Widać też, że rządzący – chociaż zdają sobie z tego sprawę - boją się radykalnych kroków i szukają jakiegoś pretekstu aby jednak je zrobić. Tak odczytuję rzucane przez nich tu i ówdzie hasła o konieczności weryfikacji dotychczasowego „koszyka” świadczeń gwarantowanych. Podobnie brzmi zaproszenie, jakie niedawno wystosował wszystkim obywatelom i organizacjom społecznym wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski do przedstawiania swoich pomysłów jak zwiększyć efektywność finansową polskiej ochrony zdrowia. (Najciekawsze z nich będą omówione przez ekspertów podczas debaty „Wspólnie dla Zdrowia” na Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju.) Najwyraźniej rządzący chcą aby trudne zmiany, których nie można już odkładać, zostały wprowadzone niejako „na żądanie” społeczeństwa, które się ich domagało. Stosujmy zatem nacisk na te zmiany bo… „tyle uzysku ile nacisku” .
Krzysztof Bukiel 22 sierpnia 2018