Aktualności

System obłudy - komentarz (stale) aktualny Zdzisława Szramika

 

                                        System obłudy

  W życiu zawodowym każdy lekarz stanął lub stanie przed trudnym wyborem: czy i jak leczyć?  Zawiłości polskiego systemu ochrony zdrowia, doprowadzone do absurdu przez 8 lat rządów poprzedniej ekipy parlamentarno rządowej, sprawiają, że, wydawało by się, stosunkowo prosta odpowiedź na to pytanie, w naszych warunkach może być nierzadko trudna a nawet niemożliwa. Zapisy Kodeksu Etyki Lekarskiej w art. 4 i 6 mówią o tym, że lekarz powinien udzielać pomocy pacjentom zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną. Przekonali się o tym nasi koledzy i koleżanki, których „wdzięczni” pacjenci pozwali do sądu lub chociażby złożyli skargę u rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Długotrwałe dochodzenia, przesłuchania, składanie wyjaśnień czy na pewno udzielono pomocy na światowym poziomie, wielu lekarzom śnią się po nocach jeszcze długo po ich zakończeniu. Zaznaczę od razu, że nie mam na myśli ewidentnych zaniedbań czy błędów, które naprawdę zdarzają się rzadko. Dzisiaj wiele spraw jest indukowanych chorym prawem ( np. Ustawa o prawach pacjenta i rzeczniku tych praw ) a także „kreatywnością” prawników, którzy w sprawach o odszkodowania wietrzą niezły interes. Od pewnego czasu sądy zasądzają stosunkowo wysokie odszkodowania za rzeczywiste lub tylko wyimaginowane straty pacjentów, co przekłada się na skokowy wręcz wzrost kosztów polis ubezpieczeniowych od odpowiedzialności cywilnej dla lekarzy, ale w żaden sposób nie wpływa na wysokość ich zarobków. Otóż te wysokie odszkodowania, a także sposób ich uzyskiwania właściwie pozbawiony ryzyka, zachęcają pacjentów do wzięcia udziału w tej „loterii bez kupowania losów”. Nie bez znaczenia jest tu też rola prawników, którzy mirażem wysokiego odszkodowania zachęcają pacjentów lub ich rodziny do „ubarwiania” zeznań, wyolbrzymiania poniesionych strat, a czasem do podłych kłamstw.

                                      Podwójna moralność

  Wydawało by się, że wysokie wymagania wobec lekarzy są wyrazem troski polityków i instytucji państwa o zdrowie chorego. Tak wygląda to w przekazach telewizyjnych, wywiadach i artykułach prasowych, oświadczeniach premiera czy ministra zdrowia, a także wielu posłów czy senatorów, którzy sami o systemie ochrony zdrowia nie mają pojęcia, bo nigdy z niego nie korzystali na zasadach obowiązujących innych pacjentów, tylko bez kolejki, „z boku”, na telefon. Otóż ci ludzie, szermujący bez cienia wstydu etyką i „dobrem chorego”, domagający się kar dla lekarzy za, nierzadko,  wydumane przewinienia, bez cienia żenady oglądają w telewizji przekazy, informujące o braku leków, o niemożliwości wykonania lub tylko sfinansowania zabiegu operacyjnego u dziecka, o niewykupywaniu leków  przez emerytów. Nie robi to na nich żadnego wrażenia! No… chyba, że w pobliżu jest kamera telewizyjna!

                                      Podwójne standardy

      Wyobraźmy sobie wcale nie tylko teoretyczną sytuację: lekarz badający pacjentkę nie zleca jej mammografii lub badania USG sutków. Za rok pacjentka przypadkowo wyczuwa w sutku zgrubienie o wielkości ok. 5 mm. W wykonanym badaniu radiologicznym, a później biopsji, rozpoznawany jest nowotwór złośliwy. W opisanej sytuacji bardzo łatwo jest obarczyć lekarza odpowiedzialnością za zbyt późne rozpoznanie, za prognozowane gorsze wyniki leczenia, za nierzetelne postępowanie lekarskie, za tragedię rodziny, za utracone zarobki, za trudną sytuację małych dzieci itd. Niezawisły sąd zapewne uzna postępowanie lekarza za błąd w sztuce i zasądzi wysokie odszkodowanie, a może nawet rentę dla dzieci… Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy lekarz rozpozna nowotwór i zaleci operację, a później np. chemioterapię wg najnowszych zasad. Wtedy okaże się, że wymagany najnowszą wiedzą lek nie jest refundowany, bo cena kuracji  wynosi np. 15 tys. zł/ miesiąc. Choć lek jest stosowany w krajach zachodnich od kilku dobrych lat i jego skuteczność jest potwierdzona badaniami naukowymi,  u nas są wątpliwości, czy jest wystarczająco skuteczny i czy, nie daj Boże, nie „zaszkodzi”. Nawet jeżeli uda się, po „długich i ciężkich” cierpieniach uzyskać zgodę na refundację (co zdarza się wyjątkowo), to nikt nie zarzuci urzędnikowi NFZ ani politykom zwłoki w leczeniu czy prognozowanych gorszych wynikach tego leczenia!

  Podobnie jest z refundacją leków. Lekarz, wystawiający receptę na lek refundowany, ale z odpłatnością 100%, jest odsądzany „od czci i wiary”, bo pozbawił pacjenta jego prawa do refundacji. Była już pani rzecznik praw pacjenta groziła karami idącymi w dziesiątki i setki tysięcy złotych lekarzom i ich zakładom pracy, za wystawianie recept bez określenia poziomu refundacji, albo, nie daj Boże, opatrzonych znienawidzoną  przez władze sentencją „refundacja do decyzji NFZ”. Natomiast gdy  minister zdrowia ten sam lek wykreślał z listy refundacyjnej, to działał dla „dobra” pacjenta…

  Czasami dziwię się, że jeszcze ktoś chce leczyć w tym kraju…

 

Zdzisław Szramik wiceprzewodniczący ZKOZZL