Aktualności

List otwarty do dziennikarzy i do pacjentów

Nie przypisujcie wszystkich nieprawidłowości, jakie istnieją w polskiej służbie zdrowia strajkowi lekarzy. Stargard Szczeciński/Bydgoszcz dnia 20 lipca 2007r.


List Otwarty
do dziennikarzy i do pacjentów

Szanowni Państwo!

Nie przypisujcie wszystkich nieprawidłowości, jakie istnieją w polskiej służbie zdrowia strajkowi lekarzy.

Polska służba zdrowia funkcjonuje źle, bo jest niedofinansowana i źle zorganizowana. Wielu Polaków nie otrzymuje pomocy medycznej w ogóle lub czeka na nią miesiącami lub latami – nie przez strajk lekarzy, ale przez rządzących, którzy pieniądze na lecznictwo uważają za zmarnowane i nie chcą wprowadzić mechanizmów rynkowych i prywatyzacji do opieki zdrowotnej, bo stracą wpływ na rozdział miliardów złotych i na obsadę stołków i stołeczków.

Dlatego właśnie strajkujemy i zwalniamy się z pracy. Chcemy w ten sposób zmusić rządzących do naprawy chorego systemu. Wiemy, że strajk jeszcze bardziej utrudnia życie pacjentom i pogarsza funkcjonowanie opieki zdrowotnej, jednak nie mamy innego wyjścia aby przekonać rządzących, że problem służby zdrowia jest realny i że wymaga zdecydowanych działań. Związek zawodowy nie może strajkować o reformę, może jedynie o płace pracowników.

Zanim jednak OZZL ogłosił strajk, prowadził przez lata bardzo aktywne działania innego rodzaju, mające na celu skłonienie rządzących do wprowadzenia koniecznych zmian w ochronie zdrowia. Opracowaliśmy kompleksowy program zmian, który poparło 20 bardzo opiniotwórczych organizacji zarówno z różnych środowisk medycznych, jak i spoza służby zdrowia. Napisaliśmy projekt odpowiedniej ustawy. Przedstawialiśmy nasze opracowania na licznych konferencjach, w komisji sejmowej, w czasie spotkań z politykami. Braliśmy udział w zespołach eksperckich. Wskazywaliśmy na miejsce, gdzie marnuje się pieniądze publiczne, które można by przeznaczyć na leczenie Polaków. Pisaliśmy listy do kolejnych premierów, do klubów parlamentarnych, do ministra zdrowia. Nie było żadnej konstruktywnej reakcji, a jedynie zapewnienie, że Rząd się stara i będzie lepiej.

Nawet strajk lekarzy (i protest pielęgniarek) nie przekonuje rządzących do konieczności podjęcia zdecydowanych zmian w ochronie zdrowia. Jeśli oceniają Państwo strajkujących lekarzy, oceńcie też postawę rządzących w tym sporze:
Najpierw zlekceważono nasze postulaty, twierdząc, że są to żądania tylko grupki związkowców i żadnego strajku nie będzie.
Później ogłoszono, że nasz strajk jest polityczny, a lekarze chcą bronić starego układu.
Następnie odmówiono nam prawa do samodzielnego negocjowania płac lekarzy, licząc na to, że pokłócimy się z innymi grupami zawodowymi.
Później stwierdzono, że lekarze chcą się uwłaszczyć na państwowych szpitalach.

Nie odpowiedziano na nasze kompromisowe propozycje:
Gdy zgodziliśmy się zrezygnować z natychmiastowych podwyżek i wykorzystać jedynie nadwyżki jakie pojawiły się w NFZ, odpowiedziano na to pośpieszną decyzją o przeznaczeniu tych środków na inne cele.
Pan Prezydent odrzucił naszą propozycję zorganizowania w Pałacu Prezydenckim spotkania przedstawicieli wszystkich partii politycznych w celu uzgodnienia niezbędnych zmian w systemie ochrony zdrowia. Odrzucił naszą prośbę o spotkanie z OZZL, spotykając się w zamian – w sposób wręcz demonstracyjny – z działaczami niestrajkującej „Solidarności”.

Naszą kolejną kompromisową propozycją było rozłożenie podwyżek dla lekarzy w czasie – do końca obecnej kadencji Parlamentu – aby dać czas rządzącym na wprowadzenie odpowiednich zmian w ochronie zdrowia. Zaproponowaliśmy podpisanie układu zbiorowego pracy dla personelu medycznego, który gwarantowałby minimalne płace dla lekarzy (i innych zawodów medycznych) po pewnym czasie. W odpowiedzi rządzący zakpili z nas, najpierw obiecując, że jest możliwe podpisanie takiego układu (premier Kaczyński), a później proponując prace nad układem – bez gwarancji minimalnych płac (minister zdrowia na polecenie Premiera).

Cały czas gdy słyszeliśmy, że nie ma pieniędzy na ochronę zdrowia, rządzący rozdzielali kolejne miliardy złotych. Największa suma – prawie 20 mld rocznie będzie przeznaczona na dofinansowanie ZUS-u, w związku ze zmniejszeniem składki rentowej. To jest kwota dokładnie taka, jakiej brakuje, aby rządzące PiS wywiązało się ze swojej obietnicy wyborczej o przeznaczeniu na ochronę zdrowia 6% PKB ze środków publicznych.

Bez żadnego echa pozostała propozycja OZZL aby powołać apolityczny zespół ekspertów, który przygotowałby alternatywny do rządowego projekt zmian w systemie opieki zdrowotnej w Polsce. Zamiast tego mieliśmy prezentację „koszyka świadczeń gwarantowanych”, który jest jedynie spisem procedur medycznych, na sfinansowanie których brakuje wielu miliardów złotych.

Rządzący nie odpowiedzieli pozytywnie na żadną naszą konstruktywną propozycję dotyczącą reformy służby zdrowia:
Nie zgodzili się na istotny wzrost nakładów na leczenie ze środków publicznych.
Nie zgodzili się na wprowadzenie jakiegoś współpłacenia przez pacjentów, co mogłoby zracjonalizować korzystanie ze świadczeń zdrowotnych i uzupełnić środki publiczne.
Nie zgodzili się na szersze wprowadzenie mechanizmów rynkowych i prywatyzacji do ochrony zdrowia, co przyczyniłoby się do lepszego wykorzystania środków przeznaczonych na lecznictwo.
Nie zaproponowali żadnych konkretnych i pewnych mechanizmów zrównoważenia nakładów na lecznictwo z potrzebami zdrowotnymi obywateli.

Rządzący zupełnie zignorowali także głosy „z zewnątrz” wzywające ich do konstruktywnych rozmów z lekarzami i do rychłego wprowadzenia radykalnych zmian w ochronie zdrowia. Nie odpowiedzieli na apel Konferencji Episkopatu Polski, nie odpowiedzieli na propozycje Rzecznika Praw Obywatelskich, zlekceważyli stanowisko ekspertów z Centrum im. Adama Smitha, zignorowali postulaty organizacji pracodawców i (co najmniej dziwi) apele opozycji.

To oznacza, że rządzący nadal chcą aby służba zdrowia w Polsce była dysfunkcjonalna (jak to określił Trybunał Konstytucyjny), aby świadczenia zdrowotne były limitowane (co rodzi kolejki, szarą strefę i korupcję), aby szpitale się zadłużały, a personel medyczny był wyzyskiwany.

Wiemy, że mogą pojawić się głosy, iż sytuacja pacjentów nie zależy od tego czy lekarze dobrze zarabiają. To tylko pozornie prawda. Złudna jest bowiem nadzieja, że opieka zdrowotna może dobrze działać, gdy lekarze są źle wynagradzani (dotyczy to także innego personelu medycznego). Jest oczywiste, że źle wynagradzani lekarze będą się bronić przed biedą dorabiając na dodatkowych etatach, na dyżurach, a niektórzy uciekając w tzw. szarą strefę lub korupcję. Będą oszczędzać swoje siły w jednej pracy, szykując się do następnej. Będą chodzić niewyspani i zmęczeni, bardziej podatni na popełnienie błędu. Będą oszczędzać na podręcznikach, na naukowej prasie, na szkoleniu. Będą wyjeżdżać zagranicę. Już dzisiaj liczba lekarzy w przeliczeniu na 1000 mieszkańców jest najniższa w Unii Europejskiej.

Wielu ludzi: uczciwych, wrażliwych, inteligentnych i pełnych dobrej woli może się dziwić – jak za pomocą strajku, który pogarsza funkcjonowanie opieki zdrowotnej, lekarze chcą walczyć o jej naprawę. Dylemat podobnego charakteru mieli Polacy w czasie PRL-u, w tym zwłaszcza w okresie stanu wojennego: czy popierać strajki w zakładach pracy i sankcje gospodarcze Zachodu, czy nie. Z jednej strony szkodziły one gospodarce i samym Polakom, z drugiej – były jedynym sposobem aby skłonić ówczesne władze do wprowadzenia zasadniczych zmian ustrojowych w Kraju. Oczywiście dzisiejsza Polska jest zupełnie odmienna od PRL-u i w bardzo wielu dziedzinach nastąpiły pozytywne zmiany. Jednak – niestety – w naszej sprawie pozostało bardzo wiele analogii z minionym okresem. Nie mamy żadnych podstaw, aby sądzić, że merytorycznymi argumentami i rzeczową dyskusją przekonamy rządzących do koniecznych zmian. Jeśli nawet dzisiaj, w obliczu takiego napięcia – rządzący nie decydują się na istotne zwiększenie nakładów na lecznictwo i zmiany systemowe, to czego można się spodziewać w okresie spokoju. Kto ich do tego skłoni? Czy niezadowoleni pacjenci pójdą demonstrować przed siedzibę Premiera, czy zorganizują okupację budynków rządowych, czy będą głodować, albo ogłoszą strajk? Raczej poszukają drogi „na skróty” do odpowiedniej pomocy medycznej: pójdą leczyć się prywatnie, skorzystają ze znajomości lub skuszą lekarza łapówką.

Dlatego, mimo, że wystawiamy się na krytykę i narażamy na obelgi nie zrezygnujemy z naszego protestu. Nawet jeśli wielu ludzi nie będzie chciało nam wierzyć, powtórzymy to samo, co mówiliśmy na początku strajku: naszym celem jest doprowadzenie do naprawy systemu opieki zdrowotnej w Polsce, dla dobra pacjentów, podatników, państwa i personelu medycznego.

Z wyrazami szacunku
Krzysztof Bukiel – przewodniczący Zarządu Krajowego OZZL